Click here for an article in English worth reading.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Co sprawia, że zwykłe przemówienie staje się kazaniem?
Słownik języka polskiego m.in. podaje taką definicję czasownika “kazać”, od którego wywodzi się słowo “kazanie”:
dawniej: głosić coś z ambony, obwieszczać;
Czyli jeśli to “coś” zostanie wygłoszone z katolickiej ambony lub protestanckiej kazalnicy automatycznie staje się kazaniem. Jeśli tekst przemówienia został przeczytany lub powiedziany 1) przez duchownego; 2) z ambony; 3) w trakcie nabożeństwa, możemy być pewni: właśnie wysłuchaliśmy kazania.
Teoretycznie mógłbym skopiować sobie tekst z Ted Talk’u, dodać do niego jakiś jeden werset z Biblii i voilà! Jeśli wygłoszę to “coś” w kościele w trakcie nabożeństwa i minimalnie nawiąże do kultury judeochrześcijańskiej, to mam kazanie gotowe!
Jeśli traktujemy Pismo Św. jako zbiór historyjek i opowieści o bohaterach biblijnych albo jako zbiór lekcji moralności, to Jezus automatycznie będzie musiał zostać jednym z bohaterów tej księgi, ale nie głównym jej bohaterem. To dlatego można przyjść do kościoła, wysłuchać “kazania” o Józefie porwanym z Egiptu, o gotowości Abrahama by złożyć Izaaka w ofierze, o Mojżeszu przeprowadzającym Izrael przez morze i nie usłyszeć imienia “Jezus”. Co zrobimy z tym co Jezus powiedział o sobie ukazując się uczniom po swoim zmartwychwstaniu?
Ewangelia wg. św. Łukasza 24 rozdział:
24:27 I (Jezus) zaczynając od Mojżesza i wszystkich proroków, wykładał im, co było o nim napisane we wszystkich Pismach […]
24:44 Potem powiedział do nich: To są słowa, które mówiłem do was, będąc jeszcze z wami, że musi się wypełnić wszystko, co jest o mnie napisane w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach. (UBG)
Biada kaznodziei, który głosząc na podstawie tekstu ze Starego Testamentu lub głosząc jakieś kazanie tematyczna (np. o miłości, Wieczerzy Pańskiej czy nadziei), nie wyląduje na osobie Jezusa (Ewangelii). Chrystus powinien być głoszony z każdej kartki Pisma Świętego, nawet jeśli jest to Księga Liczb. Oczywiście, że jest to trudne, i oczywiście, że wymaga to wprawy i szlifowania własnego talentu i właśnie dlatego przyszłych kaznodziei wysyła się do seminarium, gdzie mogą nad tą kwestią pracować. Kaznodzieję od mówcy Ted Talk powinno różnić to, że za każdym razem będzie on głosił Ewangelię, a jedyny sposób na to - to za każdym razem głosić Chrystusa. Kazanie, w którym pominięto Zbawiciela, nie jest kazaniem. Pozostaje ono jedynie przemówieniem.
Przemówienie Wielebnego Curry’ego na ślubie królewskim było przemówieniem o “cieple”. Szkoda, że nie usłyszeliśmy nic o “ogniu”, które jest źródłem tego “ciepła”. Powiedzieć, że Jezus zmarł “dla dobra innych, dla dobra bliźniego, dla dobrobytu świata” (cytat z kazania Curry’ego) to powiedzieć jedynie połowę prawdy. Dlaczego nie usłyszeliśmy nic o powodzie śmierci Chrystusa dla tego dobra innych? Może dlatego, że przeciętny anglikanin jak i przeciętny chrześcijanin ewangeliczny w Polsce wierzy w to, że człowiek jest zasadniczo dobry i przypominanie mu o jego nikczemności jest niewygodne, nieprzyjemne i zbędne.
Dostrzegam plusy płynące z dynamiki i zaangażowania pastora by zwrócić uwagę słuchaczy na Słowo Boże. W środowisku tak zróżnicowanym jak goście weselni podczas ślubu królewskiego jest to niemałym osiągnięciem by skupić uwagę wszystkich gości na Biblii, na jej ważności, na przesłaniu miłości, które Bóg niewątpliwie do nas kieruje. To że coś nie jest dobre nie oznacza, że od razu jest złe. Być może słowo „niekompletne” lub „połowiczne” pasuje tu lepiej.
Co mnie smuci najbardziej w sytuacji wokół “kazania” z królewskiego ślubu? To, jak chrześcijanie ewangeliczni - uważający siebie za protestantów (czyli myślących, że są tymi prawdziwymi chrześcijanami) - ekscytują się tym przemówieniem nie ze względu na jego treść, a jedynie ze względu na bliską im formę przekazu tego przesłania. No i może jeszcze to, że nie widzą problemu w tym, że imię “Jezus” może ani razu nie paść w trakcie kazania w ich własnym kościele, ale zobaczą OGROMNY problem w tym, że arcybiskup Curry jest lobbistą praw mniejszości seksualnych i transgenderów w swojej denominacji w USA. Mic drop…